Dobre maniery podczas treningu

ZACHOWANIE NA SALI.

Trening rozpoczyna ukłon – nie należy go lekceważyć, ponieważ odgrywa rolę rytuału (…). Podkreśla on, że właśnie zaczyna się (lub się kończy) coś ważnego, wymagającego skupienia uwagi. Od europejskiego sposobu kłaniania się różni się tym, że składa się przed sobą w różny sposób obydwie ręce, tak by było je widać. Jeśli jedną ręką coś się podtrzymuje, drugą należy trzymać blisko przy piersi. Wyciągnięcie jednej ręki przed siebie jest nieuprzejme. Pierwotnie składano obie ręce wnętrzem do siebie (jak do modlitwy w chrześcijaństwie). Podobno w XVII wieku weszło w użycie złożenie otwartej i zgiętej dłoni („księżyc”) i pięści („słońce”), co tworzyło razem ideogram „światło”, będący nazwą dynastii Ming (obalonej przez Mandżurów). Wydaje się, że jest to raczej zwyczaj XVIII-XIX-wieczny, gdyż dopiero wtedy doszło do wielkich powstań i ustawicznych walk z mandżurską (choć całkiem zsinizowaną) dynastią Qing. Obecnie poszczególne szkoły stosują różne wersje takiego ukłonu, nadając mu jednak swoją symbolikę. W World Chen Taiji Association interpretuje się ten sposób złożenia dłoni, jako związek jednostki (kciuk) z innymi ludźmi (pozostałe palce), natomiast nakrywająca pięść, otwarta dłoń, oznacza zasady sztuki walki, które regulują stosunki między ludźmi (otwarta dłoń oznacza sztuki wewnętrzne). Ruch złożonych dłoni od serca na zewnątrz symbolizuje, że tę wiedzę i zasady ofiarowujemy całemu światu. Niezależnie od tego, w jaki sposób ukłon się wykonuje, pierwsza kłania się osoba starsza i wyższa w hierarchii, gdyż do niej należy inicjatywa w nawiązaniu kontaktu. Samowolne zwracanie się do niej (nawet po to, by jej pomóc) oznacza ze strony młodszej nadmierną pewność siebie i narzucanie się. Ukłon zobowiązuje do nawiązania kontaktu, a więc jest formą przymusu wobec drugiej osoby, czego chińska uprzejmość nie przewiduje. Natomiast jeśli już starsza osoba się kłania, młodszej nie wypada pierwszej zakończyć ukłonu. Nie ma zwyczaju opuszczania twarzy. Należy patrzeć na osobę, której się kłaniamy, ponieważ chodzi o nawiązanie kontaktu. Legendy mówią, że wojownik nie może nikogo spuścić z oka, gdyż zostałby natychmiast zaatakowany. Jest to prawda, gdyż kultura ta nie zna zwyczaju wyzywania do walki. Atakuje się wtedy, gdy to jest korzystne, a ten, kto da się zaskoczyć jest po prostu złym fachowcem. Wchodzi tu w grę też to, że uczeń nawiązuje kontakt z nauczycielem po to, by się czegoś nauczyć. Nie może spuszczać oczu, gdyż przeoczywszy coś ważnego okaże się nie warty tego, by go uczyć.

Sposoby zwracania się do innych– w tradycyjnej szkole nie ma osób równych rangą. Jeden jest starszy (dłużej w szkole, dłużej ćwiczy styl, więcej umie) drugi młodszy, stąd nie rozpatrujemy sposobu zwracania się do siebie dwóch równych osób. Zasadniczo młodszy nie zwraca się pierwszy do starszego, lecz w wypadku sali treningowej przyjmuje się, że samo to, że osoba bardziej zaawansowana (tym bardziej instruktor) zjawiła się na niej oznacza, że nie unika kontaktu. Należy więc pytać i prosić o korektę. Co więcej, jeżeli ktoś narzuca się z radami nieproszony, daje znać, że nie nadaje się na instruktora. Po pierwsze jest przekonany o własnej doskonałości i okazuje to, co w wypadku taiji nie jest zbyt mądre. Po drugie, jeśli ktoś nie prosi o radę, jest widocznie zadowolony z tego, co robi, a więc nie czuje potrzeby, by coś zmieniać. Korygowanie takich osób jest daremnym trudem, gdyż nie są gotowe, by się uczyć, a więc poprawiając je robimy to po to, by podkreślić własną wartość, a nie dla nich. Nie jest to zgodne z duchem stylu, który uczy, by nie zwracać uwagi na zewnętrzne pozory.

Inną sprawą jest tytułowanie. W polskich szkołach często zwraca się do instruktora „mistrzu” lub „shifu „, co jest sporym nietaktem. Mistrzem jest bowiem ten, którego nazwą tak inni mistrzowie, a nie osoby mniej od niego zaawansowane. Jeśli ktoś toleruje taką tytulaturę bez należytych powodów, robi z siebie błazna. To samo dotyczy też takich terminów, jak np. „zaawansowany uczeń mistrza”, co nic nie oznacza (jak bardzo zaawansowany?), a sugeruje, że mamy do czynienia z „osobistym uczniem” (tzw. „uczniem zamkniętych drzwi”), co wymaga przejścia odpowiedniej ceremonii i długoletniej, bliskiej znajomości z mistrzem (spędzania po parę miesięcy w roku w jego towarzystwie przez parę lat). Wszelka taka nomenklatura ma znaczenie jedynie marketingowe i nie nadaje się do użytku wewnątrzszkolnego. Najlepiej więc zwracać się do kogoś, wymieniając funkcję, jaką pełni (np. „instruktor” ew. „nauczyciel”, „uczeń” itp.) W tradycyjnych szkołach istniał zwyczaj nazywania kogoś „starszy (młodszy) brat”, „starsza (młodsza) siostra”, co chyba jest niepraktyczne, gdyż w naszej kulturze prowadzi do nieporozumień. Poszczególne organizacje mają własne stopnie instruktorskie i mistrzowskie, co jest jednak ich wewnętrzną sprawą i tytulatura ta obowiązuje tylko w ich obrębie. Hierarchia ta staje się ważna dopiero wtedy, gdy powstaje jedna, oficjalna organizacja krajowa. W związku z powyższym należy wyraźnie zaznaczyć, że nawet jeśli ktoś ma taki stopień w jednej organizacji stylowej, nie powinien używać go w innym stylu. Ktoś, kto jest mistrzem np. karate, jest uczniem w taiji czy xingyi dopóki nie zostanie nazwany mistrzem przez mistrzów tych stylów (i odwrotnie).

O szacunku dla tradycji i rozsądku świadczy sposób obchodzenia się z bronią treningową. Obecnie są to niegroźne przyrządy, niewiele różniące się od kółek czy wstążek do gimnastyki artystycznej. Jednak jeśli się je tak traktuje, to trening z nimi nie odnosi właściwego skutku. Odpowiednie skupienie osiąga się, zachowując się tak, jakby była to ostra i groźna broń. Dlatego nie ma mowy o chwytaniu ostrza dłonią, niestarannym odkładaniu broni tak, by mogła na coś upaść, przenoszeniu jej bez pochwy czy pokrowca itd. Ten, kto zachowuje się inaczej, daje dowód swojej nieuwagi i braku wyobraźni. Nigdy też nie zrozumie „ducha” broni i cech charakterystycznych danej formy. Nie bez znaczenia jest też to, że jeśli kiedyś przyjdzie nam ćwiczyć z ostrą i ciężką szablą czy mieczem, dotychczasowe nawyki mogą spowodować wypadek. Poruszanie się po sali wypełnionej ludźmi z bronią w ręku może się skończyć nieumyślnym zrobieniem komuś krzywdy. Może do tego dojść nawet wtedy, gdy jest to niegroźny przyrząd treningowy lub atrapa z drewna. Dlatego nigdy nie należy zbliżać się do nikogo z ostrzem skierowanym w jego stronę. Broń należy trzymać w ten sposób, w jaki trzyma się ją, rozpoczynając wykonywanie formy, zwykle końcem ostrza w górę. W dawnych czasach wojownik musiał się liczyć z atakiem bez ostrzeżenia. Gotowość ta była częścią jego zawodu. Dlatego zbliżanie się do kogokolwiek z bronią trzymaną tak, by można było jej natychmiast użyć mogło spowodować kontratak. Stąd zwyczaj chwytania jej za rękojeść odwrotnie, ostrzem w górę. Utrudniało to natychmiastowe jej użycie i do dziś świadczy o pokojowych intencjach. Natomiast wskazanie kogoś ostrzem, choćby z daleka, jest sposobem wyrażenia złych intencji wobec wskazanej osoby i na ogół obrazą (każdy, kto zobaczy skierowane w swą stronę ostrze musi się poczuć głupio, więc jest to „dowcip” kiepskiego gatunku). Tym bardziej ciężką obrazą jest podanie komukolwiek broni ostrzem w przód.
W chińskiej kulturze podanie komukolwiek czegokolwiek jedną ręką jest dowodem wielkiego barbarzyństwa i większość mieszkańców Kraju Środka widok ten zamraża. Tradycyjnie bowiem jedną ręką podawał coś cesarz służącemu lub urzędnikowi niskiej rangi, ten zaś – w dowód szacunku – odbierał coś dwoma rękami. Wyciągnięcie jednej ręki w czyimś kierunku jest więc aroganckim sposobem pokazania mu, że nam „do pięt nie dorasta”. Tym bardziej, jeśli trzyma się w niej broń. Jest to nie tylko wyrażeniem złej intencji, lecz i lekceważenia. Broń podaje się więc rękojeścią do przodu i dwoma rękami. Nie podaje się też ręki na przywitanie. W środowiskach Chińczyków żyjących w diasporze, którzy praktykują taki europejski sposób powitania, jest zwyczaj podtrzymywania podawanej dłoni drugą, by uniknąć arogancji tego gestu. Nawyk zachowywania się tak na sali pozwala uniknąć potem obrazy uczuć rdzennych Chińczyków, z których nie wszyscy przyzwyczajeni są do europejskiej bezpośredniości; tym bardziej, że większość z mieszkańców Dalekiego Wschodu żywi głębokie przekonanie, że praktykowane przez nich zasady grzeczności mają znaczenie ogólnoludzkie, a ich niezrozumienie przez białych jest po prostu dowodem prowincjonalności i nieobycia (czego przecież nie mogą powiedzieć wprost, gdyż zakazuje im tego ich etykieta).

ZACHOWANIE POZA SALĄ.

Należy zaznaczyć, że wszystkie te gesty i sposoby zachowania powinno wykonywać się z taktem. Ostentacyjne stosowanie ukłonu szkoły na ulicy lub przyjęciu w pracy wygląda raczej zabawnie, a może nawet być wzięte za kpinę. Oznacza to też chęć narzucenia komuś jego roli w miejscu, w którym odgrywa on inną i być może wcale nie chce być identyfikowany, jako np. instruktor walki. Tak więc najbezpieczniej przyjąć, że wszystkie wyżej opisane gesty znajdują zastosowanie na sali treningowej i na spotkaniach członków szkoły – ważna jest bowiem treść, nie forma, a dla osób spoza towarzystwa tylko ta ostatnia jest dostępna.

Autor: Jaromir Śniegowski
Źródło: Polskie Towarzystwo Rozwoju Chen Tai Ji Quan
Artykuł zamieszczono za zgodą autora.